Kiedy przeczytałam, że ten spektakl zarejestrowany został na małej scenie Starego Teatru w Krakowie, czyli w piwnicy przy ulicy Sławkowskiej... gdzie podobno panuje niezwykła, wręcz niepowtarzalna atmosfera... postanowiłam obejrzeć... .
Wiedziałam, że obsada musi być fantastyczna... . W końcu to Teatr Stary... . Oczywiście Anna Polony... . Nie, nie mogłam tego przegapić... .
Teatr absurdu... . Nigdy się z takim "tworem" nie spotkałam... . No, może "Ferdydurke" Gombrowicza... chociaż... po prawdzie nie znam się aż tak na gatunkach teatralnych... .
Początek. Służąca otwiera drzwi, wchodzi uczennica. Do pani profesor. Na lekcję. Służąca jest wyniosła. Uczennica - beztroska, lekkoduch, nieco stremowana.
Po chwili wchodzi Ona. Pani profesor. Nie wchodzi... ona... wpełza. Nie patrzy na uczennicę, nie zwraca uwagi na służącą... . Wydaje się być zasuszoną starą panną, zgryźliwą, prześmiewczą... .
Obie panie siadają, służąca jakby w pogotowiu, aby upominać zachowanie pani profesor, stoi z boku... .
Zaczyna się lekcja. Pani profesor zżyma się, powstrzymuje od wybuchu, traci powoli cierpliwość... . Uczennica nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytania... jest po prostu... tępa... .
Doceniam ogromny kunszt aktorski trzech aktorek: Anny Polony, Aldony Grochali w roli Uczennicy oraz Agnieszki Mandat jako Służącej.
Nie wytrzymałam... . Spektakl trwał prawdopodobnie około 90 minut. Ja wytrzymałam tylko... pięćdziesiąt... . Nie dałam rady... .
Absurdalność, narastająca złość pani profesor, kamienna twarz służącej i... bezdenna głupota uczennicy sprawiły, że.... opuściłam Teatr Stary... nie doczekawszy końca... .
I nie wiem, jak skończyła się ta Lekcja. Mogę tylko przypuszczać, że... doszło do morderstwa... .
Jestem ciekawa w jaki sposób odbył się ten potencjalny mord Aniu. :)) NIe wiem czy bym wytrzymała, ale może dobrze że wyszłaś. Jeszcze Tobie by się udzieliło. ;)
OdpowiedzUsuńJa... rzuciłabym czymś w telewizor... . Szkoda telewizora, cóż on winien... :-)
UsuńWcale Ci sie nie dziwie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zgadzasz się ze mną, Luciu :-)
OdpowiedzUsuń