środa, 2 października 2013

Pamiętnik... po raz drugi, trochę inaczej

Kilka tygodni temu nasza rodzima telewizja zafundowała nam w poniedziałkowym teatrze telewizji sztukę - musical w dwóch odsłonach. "Pamiętnik pani Hanki" w reżyserii Borysa Lankosza.

Spektakl został przygotowany z okazji setnej rocznicy urodzin Jerzego Wasowskiego, którego to 16 Jego kompozycji zostało pięknie wplecionych. Aranżacją utworów zajął się Grzech Piotrowski.

"Pamiętnik pani Hanki" to cudowna, pełna lekkości i humoru ppowieść Tadeusza Dołęgi Mostowicza. Rzecz się ma w Warszawie lat trzydziestych ubiegłego wieku. Tytułowa bohaterka Hanka Renowicka jest niespełna trzydziestoletnią, piękną i "mądrą po babsku" żoną dyplomaty. Jako, że osóbką jest nader kochliwą, wplątuje się w... sprawy wagi państwowej.
Powieść czyta się jednym tchem. Wartka akcja opisywana piórem pani Hanki wraz z jej przemyśleniami, wnioskami i postanowieniami jest fantastyczną zabawą. I choć bohaterka nie jest najwierniejszą z wiernych swojemu małżonkowi, to Mostowicz przedstawia ją jako flirtującą, młodą, znudzoną samotnością mężatkę, która przecież jakoś czas musi sobie wypełnić podczas wiecznej nieobecności męża.

Powieść miała swoją pierwszą ekranizację w 1963 roku w reżyserii Stanisława Lenartowicza. Piękną Hankę Renowicką z domu Niementowską grała, zmarła niedawno, Lucyna Winnicka, jej męża - Andrzej Łapicki.
Film oglądałam kilkakrotnie, za każdym razem z ogromnym zachwytem przede wszystkim nad... doborem głównych aktorów. Ta uroda, wdzięk, talent... .

W musicalu - Hankę zagrała Joanna Kulig, partnerował jej Grzegorz Małecki (w roli Jacka Renowickiego - męża pani Hanki).
Pani Joanna zapewne jest bardzo dobrą aktorką, lecz moim skromnym zdaniem, z pięknego obrazu uroczej arystokratki znudzonej siedzeniem w domu stworzyła niemoralną, zdzirowatą i zadufaną w sobie ordynarną żonę dyplomaty.
Joanna Kulig zagrała świetnie rolę Wiki w "Szpilkach na Giewoncie". Prostą, niezwykle inteligentą, łobuzowato-zawadiacką góralkę.

Oprócz bardzo skromnej dekoracji wnętrz, powiedziałabym wręcz minimalistycznej, która w odbiorze wcale nie przeszkadza, oraz świetnej muzyki (szczególnie podobały mi się piosenki w wykonaniu Ewy Konstancji Bułhak), nie zauważyłam niczego zachwycającego.

I tak sobie myślę, czy Dołęga-Mostowicz byłby z tej farsy, groteski w stylu... burleski zadowolony.

 

2 komentarze:

  1. ...spektakl mnie zachwycił, a książka już czeka na mnie w wypożyczalni, jutro odbieram:) Trafiłaś tym wpisem, zresztą bardzo ciekawym w (mój) punkt:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czytałam... chyba trzy razy... to jedna z moich ulubionych... zresztą, ja uwielbiam Dołęgę-Mostowicza. Buziaki, Meg :-)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, ale nie obrażaj :-)