Bee Gees... o tej grupie, która wprawdzie powstała w latach pięćdziesiątych, potem została rozwiązana, reaktywowana po latach, muszę wspomnieć. To jeden z moich ulubionych zespołów muzycznych. Ach, trzej bracia... jakże różni... . Barry, Robin i Maurice... .
Grupa na nowo zawiązała się właśnie pod koniec lat siedemdziesiątych.
Śpiewali cudnie o miłości, zranionych sercach, bólu... bardzo romantycznie... .
How can you mend a broken heart?...
Saturday night fever...
How deep is your love...
Zmieniamy klimat...
Hard rock... i Black Sabath...
Grupa powstała bodajże w 1969 roku. Ale to właśnie w latach siedemdziesiątych zespół był najbardziej rozpoznawalną grupą grającą heavy metal.
To znów zmienimy klimat...
Dalida... a właściwie Yolanda Christina Gigliotti... jej kariera muzyczna w latach siedemdziesiątych osiągnęła apogeum. Nie była moją ulubioną piosenkarką, ale warto przypomnieć...
Dalida w duecie z Alain Delon'em - Parole, parole...
Ray Charles ujmował mnie głosem... sami zresztą posłuchajcie...
Georgia on My Mind...
Garry Glitter... niechlubna przeszłość... . W latach siedemdziesiątych jednak miałam jego singiel (dla młodszego pokolenia: singiel to była mała płyta winylowa z nagranymi dwoma utworami - po jednym na każdej stronie)...
Remember me this way...
Na koniec dzisiejszego odcinka - Deep Purple.
Grupa, której pewnie nie muszę przedstawiać.
Jeden z moich ulubionych "kawałków"...
Smoke on the water...
c.d.n...
Cieszę się, ze Bee Gees jest „grane” coraz częściej :)
OdpowiedzUsuń