Podróż po horyzont autorstwa Iwony Walczak, swoją premierę miała pod koniec marca 2018.
Gdy obcuję ze sztuką, zawsze coś we mnie zostanie. Jakieś zdanie, mądrość, wątpliwość, zachwyt, a może tęsknota za czymś czy miłe wspomnienie.
/str. 216/
Agnieszka postanawia odszukać dawną przyjaciółkę mamy. Elle, z pochodzenia greczynka, wyjechała z Polski przed kilkudziesięciu laty, od tamtej pory kontakt między paniami urwał się. Chociaż, nie do końca...
Te poszukiwania mają być tylko pretekstem do wyjazdu w nieznane. To podróż, która tak naprawdę jest powodem, aby uporządkować swój wewnętrzny świat, relacje z najbliższymi.
Wyrusza do Grecji, na Maltę, po drodze poznaje Atenę, Maćka, Marię, Patryka z uroczą Małgosią, Romana i Nesa, chyba najbardziej tajemniczego chłopaka z tej niezwykle barwnej galerii osób.
Podróżuje samotnie, ale samotną nie jest. Ma czas na refleksje.
... Myślała o tym, co powiedział [...]. "Już się nie martwię, że coś stracę... Bo i tak stracę." Wiedziała, co miał na myśli. Rzeczy materialne. Nie chodziło mu o ludzi, choć spotyka, jak powiedział, takich, którzy zaśmiecają mu umysł, a to nie jest komfortowe.
Też kiedyś miała natłok myśli i wiadomości do strawienia. Docierały zewsząd, zewsząd nadciągały. W samotnej podroży jest inaczej. Pojawiają się wiadomości z drogi, ale one nie zaciemniają umysłu. One prowadzą do horyzontu.
/str. 274/
Wspaniała opowieść o poszukiwaniu własnych ideałów i wyłuskaniu tego, co dla nas jest najważniejsze.
W Podroży po horyzont Autorka przedstawia nam bardzo wyraziście narysowane postacie, każda z nich pojawia się nieprzypadkowo. Największą rolę w podróży Agnieszki, niewątpliwie odegrał Nes.
Bardzo dobrze jej było na tych schodach, ale pomyślała, że usiądzie w restauracji naprzeciwko katedry, wypije kawę. Wstała i podeszła, ale kelner rozłożył ręce. Wszystkie stoliki były zajęte. Tego dnia kawiarnie pękały w szwach. Wokół stolików siedzieli turyści, pijąc kawę, wino albo kinnie. Agnieszka wróciła na stopnie katedry, postanawiając poczekać, aż zwolni się jakiś stolik. Usiadła obok ciemnowłosego chłopaka, który obrzucił ją zaciekawionym spojrzeniem. Gdy wstał, okazało się, że jest wysoki i szczupły, taki typ dojrzewającego drągala, który dopiero co wystrzelił w górę.
- Zrobisz mi foto? - zapytała. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ma niewiele zdjęć z podróży, na których widnieje ona sama.
Chłopak wyciągnął rękę po aparat.
- Jasne. Ładne czy prawdziwe?
- Nie żartuj.
-No, dobra. - Przyglądał się jej krytycznie, co było krępujące. W końcu nachylił się i szepnął jej do ucha: - W twoim przypadku jedno i drugie będzie tym samym...
/str. 149/
Powieść prowadzona jest dwutorowo: towarzysząc głównej bohaterce w podróży, poznajemy losy przyjaciółki jej mamy, Elle.
Droga Agnieszki, tak duchowa jak i fizyczna, prowadzi przez malownicze zakątki kwietniowej Grecji i Malty. Opisy są niezwykle plastyczne i realistyczne i nie są to opisy z przewodników. Poznajemy smaki tamtejszej kuchni, próbujemy lokalnego wina. Prawdziwa uczta dla podróżników i dla koneserów dobrej kuchni.
Polecam gorąco.
Szczęście nie jest za darmo. Dotykam kultury, która jest bogatsza, niż podpowiadała mi wyobraźnia. Tę myśl zagryzam pastizzi ze szpinakiem i jestem szczęśliwa.
/str. 216/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj, ale nie obrażaj :-)