Tomasz Prusek jest polskim publicystą ekonomicznym, dziennikarzem i redaktorem Gazety Wyborczej.
W swojej książce K.I.S.S. Autor przedstawia nam kulisy wielkiego świata finansów.
Olga Kirsch ma wszystko: błyskotliwą inteligencję, talent, urodę, pasję, upór i pozycję najzdolniejszego młodego finansisty na polskim rynku. Hossa niesie ją jak fala. Jednak blokując wielki giełdowy przekręt, zadziera z niewłaściwymi ludźmi. Ludźmi, którzy mają władzę i możliwości, by ją zniszczyć. Ale Olga ma też sprzymierzeńca - znacznie potężniejszego niż rekiny krajowej finansjery. Rozpoczyna się śmiertelna gra, w której splotą się losy Olgi i kryzys na Wall Street.
Co znaczy tytułowy K.I.S.S.? Nie, nie jest to pocałunek... To skrót od Keep It Simple, Stupid, co znaczy ni mniej, ni więcej jak: nie komplikuj, głupku.
Fabuła powieści sensacyjnej, bo jest to niewątpliwie powieść sensacyjna, napisana jest bardzo ciekawie. Nie ma dłużyzn, przestojów. Ale... No właśnie jest "ale". Wszystko kręci się wokół giełdy finansowej. Jest tam całe mnóstwo zwrotów, akcji, operacji i transakcji typowych dla tego środowiska, które niestety były dla mnie niezrozumiałe. Ominąć ich nie sposób, bo traci się wątek. Czytać bez zrozumienia?
Niewątpliwie dla tych czytelników, którzy choć trochę rozeznają się w tej sferze, jest to bardzo ciekawa książka.
Zupełnie inna książka...
Rupieć to opowieść o próbie uwolnienia się od toksycznych zależności. Zależności od ojca, który wypacza biografię głównego bohatera, i od dominujących ideologii unieważniających jednostkowe przeżycie. Te dwa wpływy przeplatają się, wzmacniają wzajemnie. Być może ucieczka przed nimi jest niemożliwa. Być może dojrzałość polega na tym, żeby zaakceptować, że zawsze będzie tkwiło w nas coś cudzego, coś brudnego. I że to coś jest bardziej nami niż my sami.
Alan Sasinowski jest młodym polskim prozaikiem, krytykiem literackim.
Założeniem Serii Kwadrat jest: Literatura musi zmuszać do wysiłku.
Ta książka rzeczywiście zmusza. I to nie jest wcale przyjemna literatura. Były momenty, kiedy czytając czułam się... zażenowana.
Pięknie napisana, moim zdaniem ballada, o młodym człowieku, pełnym sprzeczności.
To nie jest lektura na wakacje. Jeśli zechcecie po nią sięgnąć, a zapewniam, że warto, to tylko w czasie, kiedy możecie się skupić nad dobrą, polską literaturą.
I jeszcze jedna książka...
Yves Navarre jest współczesnym francuskim pisarzem i dramaturgiem.
Za "Lunapark" otrzymał w roku 1980 nagrodę Goncourtów, a niektórzy krytycy francuscy porównują ten utwór do powieści Mauriaka. Wielowątkowa fabuła "Lunaparku" umożliwiła autorowi sportretowanie interesującego w swej różnorodności środowiska wielkiej burżuazji i paryskiego świata teatralnego.
Jeśli ktoś lubi opisy ciągnące się w nieskończoność, dłużyzny oraz całe mnóstwo bohaterów, czyli przegląd "wszystkich krewnych królika", na pewno książka się spodoba.
Ja "wysiadłam" po przeczytaniu 3/4 książki. Notorycznie zasypiałam nad tą lekturą (co mi się po raz pierwszy zdarzyło odkąd w ogóle nauczyłam się czytać).
No cóż..."Lunapark" w takim razie odpada...od spania jest noc, a nie chwile na czytanie książek :). A pozostałe dwie? Postaram się sięgnąć, choć nie teraz. Niech zrobi się trochę chłodniej... Buziaki Haneczko :)
OdpowiedzUsuńPrzypadły mi do gustu te 3 książki, są naprawdę wartościowe;)
OdpowiedzUsuń