Czekałam na ostatni dzień Festiwalu w Opolu, mając nadzieję, że się zrehabilituje. I... doczekałam się. :-)
Wieczór był piękny i długi. Z opolskiego amfiteatru płynęły cudne dźwięki starych przebojów z ostatnich pięćdziesięciu lat. I łatwiej byłoby wymienić tych artystów, którzy nie wystąpili.
Ale, były też i wpadki... . Drobne... .
Przeicież muszę trochę poplotkować...:-)
Prowadzącymi galę tym razem byli Joanna Moro i Piotr Polk. Pan Piotr, wytrawny aktor, dzielnie wspierał Panią Joannę. A ona - wyprostowana jak struna rozsiewała przez cały wieczór sztuczne uśmiechy. I czasami nawet się odezwała... choć nie zawsze potrzebnie... .
Jerzy Połomski przypomniał cudną, nastrojową piosenkę "Daj", w sposób, jaki tylko On to potrafi... lekko i przyjemnie. Po występie nastąpiła oczywiście burza oklasków i obowiązkowy standing ovation.
Pani Moro z przyklejonym uśmiechem przypomniała, że Pan Połomski obchodzi 55 jubileusz pracy na scenie. Pan Jerzy uśmiechnął się, kiwnął głową...
A Pani Moro dodała jeszcze, wciąż z tym sztucznym uśmiechem i z miną niegrzecznej dziewczynki: a Pan jeszcze w tym roku będzie obchodzić swoje osiemdziesiąte urodziny...!
Tu biedny Pan Jerzy stanął jak wryty, nie ukrył niestety zażenowania i... złości. Widziałam na Jego twarzy napięcie... ten człowiek niezwykle dbający i chroniący swojej prywatnośći nagle został... zdemaskowany... .
Swoją drogą, Pan Połomski w ogóle nie wygląda na swój wiek, niemniej jednak chyba nie było to ustalone... .
Opole gromkim głosem odśpiewało "sto lat", a biedny Pan Jerzy bardzo starał się ukryć zażenowanie... .
To plotkujemy dalej...
Pani Alicja Majewska, której bardzo, bardzo dawno nie widziałam, w ogóle się nie zmienia, wciąż jest szczupła, piękna i młoda i... wygląda zjawiskowo. A głos... wciąż ma piękny, głośny, mocny, dźwięczny głos... .
Panią Marylę Rodowicz widać co i rusz w TV, zawsze uśmiechnięta, radosna i kontrowersyjnie ubrana, ale... Jej to wypada, Ona może, Jej po prostu nie można nie kochać... . W niedzielę wyglądała... cudownie. Miała na sobie piękną, kwiecistą w pastelowych kolorach suknię, oczywiście z odsłoniętymi ramionami, dopasowaną do dołu i od kolan bardzo, bardzo rozszerzoną. Do tego Pani Maryla śpiewała tym razem również przy akompaniamencie Andrzeja Sikorowskiego (z zespołu Pod Budą).
Ze Stanów przyleciał Stan Borys. I przypomniał "Jaskółkę, czarny sztylet....". Świetnie robią Stany Panu Stanowi, wygląda jak dawniej. Piękna, młoda sylwetka, zarost a i owszem, ubrany jak zwykle na czarno z różnymi przyozdobieniami... klasyka.
Myślę, że wszyscy bawili się przednio, a jubileuszowy, pięćdziesiąty Festiwal w Opolu... przeszedł do historii... .
...mimo Pani M. cudnie było...zagrało mi w duszy moje ukochane "Daj", przy "Jaskółce" łza mi się zakręciła... a teraz gra ...Michał Bajor...
OdpowiedzUsuńDziękuję Anno:)
Serdeczności:)
Meg, Moja Wierna Komentatorko :-) Ja zaczęłam chlipać w husteczkę już przy pierwszej piosence... Pani Irena tak pięknie zaśpiewała... . A potem co chwila wzdychałam: ach i och i znowu mokre oczy... . Niezapomniany wieczór. :-) Serdeczności odwzajemniam :-)
Usuń...Niezapomniana Uczta:)
UsuńNo i przegapilam , no i zaluje ... ;(
OdpowiedzUsuńŻałuj Luciu, żałuj... było pięknie i wspomnieniowo. :-)
Usuń