Dom w Ulsan czyli
nasze rozlewisko to książka inna niż wszystkie.
Małgorzata
Kalicińska w całkiem innej odsłonie. Autorka powieści
obyczajowych tym razem z mężem Vladem Millerem (który nota bene
jest tu postacią główną – bo gdyby nie On, ta książka nie
powstałaby) prowadzą nas swoimi ścieżkami po Korei Południowej.
Reportażowe
opowieści o egzotycznym kraju od kuchni. Vlad Miller spędził w
Korei Pd. jedenaście lat. Jego żona Małgorzata, kursowała między
Polską a Ich rozlewiskiem.
Oboje, każde ze
swojego punktu widzenia starają się przybliżyć nam inność tego
jakże ciekawego państwa.
Książka napisana
jest z dwóch punktów widzenia. Autorka miękko, z nutą nostalgii,
nieco poetycko i literacko snuje opowieści o smakach i zapachach
Korei, Autor natomiast bardziej twardo, po męsku wylicza zalety i
wady mieszkania w Korei Południowej.
To nie jest
przewodnik turystyczny. To raczej pamiętnik z podróży. Autorzy
przybliżają nam zarówno codzienne życie w Ulsan jak również
prowadzą nas ścieżkami wartymi obejrzenia i poznania. Wprowadzają
nas w arkana sztuki kulinarnej, opowiadają o gospodarce Korei, o jej
zwyczajach i o jej samych mieszkańcach.
Niewątpliwie
dodatkowym plusem jest piękne, albumowe wydanie książki,
wydrukowane na błyszczącym papierze kredowym. W środku znajdziemy
mnóstwo ciekawych zdjęć autorstwa głównie Vlada.
Gorąco polecam tę
książkę.
Za książkę
dziękuję Autorce oraz Wydawnictwie Burda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj, ale nie obrażaj :-)