piątek, 24 kwietnia 2015

Fryderyk spalił się ze wstydu...



adres obrazka


Dzisiaj opowiem o czymś, czego nie widziałam. No, nie do końca... Widziałam, ale tylko kawałek.

Wczoraj, po raz już dwudziesty pierwszy odbyła się gala rozdania Fryderyków. 

FRYDERYKI to nagrody przyznawane przez polskie środowisko muzyczne – muzyków, autorów, kompozytorów, producentów muzycznych, dziennikarzy i branżę fonograficzną, zrzeszonych w Akademii Fonograficznej.

Tegoroczne rozdanie miało miejsce w Warszawie, w Teatrze Polskim. A galę prowadzili Tomson i Baron. 

I już sam ten fakt spowodował, że przestałam oglądać to, jakby nie było, ciekawe dla tych, którzy interesują się muzyką, widowisko.

Kiepski żart, głupie uśmiechy, dogadywania, "podpuszczanie" publiczności, która była po prostu zniesmaczona. Prymitywne odzywki "konferansjerów" spowodowały, że o wynikach przeczytałam w internecie. A miało być tak sympatycznie...

Triumfowała Natalia Przybysz. Poza tym statuetki dostali m.in. Mela Koteluk i Artur Rojek. Reszty szczęśliwych zwycięzców - z przykrością muszę stwierdzić - nie znam. Zapewne zbyt mało słucham radia...

A tak na marginesie... Kiedyś gala, to była gala. Począwszy od wrażeń wizualnych, jak choćby to, że panie występowały w wieczorowych toaletach, panowie (ogoleni, na Boga!) w ciemnych ubraniach lub w smokingach, a skończywszy na mowie, kurtuazji, elokwencji i finezji prowadzenia konferansjerki. 

Brakowało mi tego, oj brakowało...




2 komentarze:

  1. Nie oglądałam, ale z tego co widzę, niewiele straciłam.
    Pozdrowienia, Haniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałam, ale w takim razie nie żałuję :/ Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, ale nie obrażaj :-)