O tym, że książki Iwony J. Walczak są... wyjątkowe, pisałam i Wy, moi Czytelnicy to doskonale wiecie.
Właśnie skończyłam czytać najnowszą powieść tej Autorki.
"Dom złudzeń: Iga" jest pierwszą częścią opowieści rozpoczynającej bardzo ciekawy cykl (w przygotowaniu jest już "Dom złudzeń: Zosia"), w moim przekonaniu, świetnie skonstruowanego portretu psychologicznego głównej bohaterki.
Iga jest kobietą z krwi i kości. Wychodząc kolejny raz za mąż, przestaje myśleć o sprawach "przyziemnych" takich jak... dom, rodzina, dzieci, mąż... a beztrosko i... bezmyślnie trwoni pieniądze na przeróżne przyjemności.
Żyje dniem dzisiejszym... bo czy może być kiedykolwiek inaczej?
I nagle... kubeł zimnej wody wylewa się na piękne, rude, wypielęgnowane włosy, w gruncie rzeczy bardzo sympatycznej kobiety.
Nadchodzi czas, kiedy Iga... musi dojrzeć. Dorosnąć. Ma dwójkę dzieci, męża, który zostawia jej cały "bałagan" na cudnej główce i całe mnóstwo problemów większych i mniejszych.
Przychodzi czas, kiedy z beztroskiego, dorosłego "dziewczęcia" rodzi się wspaniała, mądra, uczuciowa kobieta.
Jest czas na miłość, jest gorący, pełen seksu romans. I są trudne wybory.
Jest rozpacz po stracie bliskich. Ale i jest mnóstwo radości z czerpania życia. Innego, niż dotychczas. Bardziej... świadomego.
Przychodzi czas na rachunek sumienia i... na rozliczenia z tymi, których już nie ma... .
Powieść, jak zwykle u Iwony J. Walczak, napisana jest pięknym językiem, znów przypominającym mi powieści niezapomnianej Stanisławy Fleszarowej Muskat. Wspaniała narracja, żywe dialogi oraz dwutorowość pięknie się ze sobą splatająca spowodowała, że... z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy... .
A książkę przeczytałam dzięki samej Autorce, od której powieść tę dostałam, za co bardzo dziękuję. :-)
Skoro porównujesz styl autorki do Stanisławy Fleszarowej - Muskat, to powinnam koniecznie przeczytać... jak tylko gdzieś ją dopadnę ;)
OdpowiedzUsuń