Ale... od początku...
Quentin Tarantino urodził się pięćdziesiąt lat temu w Knoxville, w stanie Tennessee. Jest uznawany jako jeden z najlepszych reżyserów i scenarzystów kina postmodernistycznego. Jest również producentem i aktorem filmowym.
Swoje imię Tarantino zawdzięcza postaci Quinta, pół-indianina z serialu "Strzały".
Pierwszy raz w kinie znalazł się mały Quentin kiedy miał dwa lata. To jego mama tam go zabrała. Uwielbiała kino... . I nic dziwnego, że Tarantino zakochał się w kinie... .
Pierwszy scenariusz napisał w wieku zaledwie czternastu lat.
Inspiracją do stworzenia pierwszego filmu był film "Człowiek z blizną" Briana de Palmy.
Aby mieć porównanie, o którym napisałam wcześniej, obejrzałam "Bękarty wojny". Film nakręcony w 2009 roku.
Jest rok 1944. Okupowana Francja. W skrócie można powiedzieć: Zemsta Żydów na nazistach. To jest bajka "wyrośniętego dzieciaka" stworzona na prawdę z ogromną fantazją. Pełne dowcipu dialogi mieszają się z... bardzo krwistymi scenami. Podobno... jak to u Tarantino... .
Bękarty - to amerykańscy żołnierze mający zamordować jak największą ilość gestapowców.
U Tarantino schemat wyglądał tak: Niemcy to urodzeni erudyci, Żydzi - to kretyni. Niektórzy historycy po objerzeniu filmu łapią się za głowę... . Ja nie jestem historykiem... .
Nie byłam jednak zachwycona filmem... .
Chyba jednak nie polubię pana Tarantino... .
Aż tu... kilka dni temu... "Django"... .
Najnowszy film z 2012 roku. Mogę powiedzieć krótko: western bardzo soczysty z genialną muzyką... .
Akcja rozgrywa się w czasach niewolnictwa. Django to właśnie niewolnik, który całkiem niespodziewanie odzyskuje wolność. Ale ta wolność zwrócona jest mu pod pewnymi warunkami.
Jego wybawicielem z niewolniczych łańcuchów (w przenośni i dosłownie) jest uroczy łowca nagród, doktor Schultz. Django po społu z nim ściga, poszukuje, bez trudu odnajduje, zabija poszukiwanych przestępców i... zgarnia niemałe pieniądze.
Ale umowa nie trwa wiecznie, poszukiwani są "skutecznie" unieruchomieni... .
Doktor i były niewolnik wyruszają na poszukiwania... . Kogo...? :-)
Film naprawdę wart jest obejrzenia. I mimo, że z zabawnym obrzydzeniem nie raz odwracałam wzrok od ekranu, to jednak ta soczysta, krwawa jatka, jaką zgotował nam znowu Tarantino, godna jest zobaczenia.
Wszystko okraszone fantastyczną muzyką.
Tytułowy utwór skomponowany przez Bacalova mieszany jest z muzyką popularną lat 60. i 70. ubiegłego wieku.
Dodam, że film otrzymał dwa Oskary i dwa Złote Globy.
...lubię w filmach Tarantino... nieprzewidywalność, naturalne dialogi, bo nie "wieje" z nich sztucznością, aktorzy też dobierani są perfekcyjnie i ogólnie Pan T. jest dla mnie geniuszem! Filmu nie widziałam, ale myślę, że znając twórczość Tarantino polubiłabym i ten:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Meg, jeśli w ogóle lubisz filmy Pana T., to na pewno spodoba Ci się "Django". Uściski :-)
UsuńAnia chyb musze sobie sciagnac ten film bo ja lubie " krwawe jatki z humorem "... a Twoja recenzja zacheca. buziaki :))9
Usuń"Bękarty wojny" to już klasyka. A "Django" to także humor i krwawe jatki w jednym. A muzyka bardzo ładna.
OdpowiedzUsuńAlicja
Ten wpis o filmach Tarantino był napisany również pod wpływem Twoich słów na temat "Django". Dziękuję, Alu. Serdeczności :-)
UsuńMnie po "Bękartach" na jakiś czas odrzuciło od oglądania w ogóle. Nie lubię drastycznych filmów z przemocą. =/
OdpowiedzUsuńPS. Kochana, wyłącz weryfikację komentarzy, proszę.
Ana, przepraszam za weryfikację obrazkową, ale do każdego wpisu mam po kilkanaście spamów w języku angielskim - ni przypiął ni przyłatał tematycznie. Mam nadzieję, że teraz to się uspokoi. Stąd ta weryfikacja... .
OdpowiedzUsuń