środa, 12 czerwca 2019

Czytaj, czytaj, czytaj: #121 "Pewnej zimy nad morzem" Iwona Banach

Ci, którzy mnie znają wiedzą, że ja nie jestem "kryminalna". Ale tej książki nie można nie przeczytać.


To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Iwony Banach. I nie po raz pierwszy autorka Pewnej zimy nad morzem mnie zaskoczyła.

Snobizm to taka pozłota, która przetarta ściereczką z alkoholem szybko ukazuje słomę w butach i plebejskie zamiłowania.
/str. 296/

Skarbowo. Nadmorska dziura zakopana w zimowej, przedświątecznej brei. Do pensjonatu Magiczna Latarnia przyjeżdża niezwykła grupa pań mających dość osobliwą pasję...

/.../ i morderstwo, i seks są jak kamień wrzucony do wody. Wywołują wiele dziwnych reakcji. Niektóre sa nawet podobne, jak szok, niedowierzanie, a czasem też mdłości.
/str. 280/

Pod świetnie napisaną komedią kryminalną chowa się bolesna prawda o ludziach, o zakłamaniu, wreszcie o fałszywym świecie wirtualnym tworzonym na potrzeby mediów społecznościowych.

A wszystko to podane w charakterystycznym dla Iwony Banach stylu z powtórzeniami, które w ogóle nie rażą, mocno zakropionym angielskim, czarnym humorem.

Dookoła romantyzm aż huczy, fale rozbijają się o morski brzeg, przynajmniej w toerii, szumi jodłowy las, no, może być też świerkowy, ptaki śpiewają, niektóre nawet ładniej niż wrony, krzyki białych mew - nie mylić z tupotem - pobudzają do życia (i ucieczki z molo, zresztą wchodzenie na molo z jedzeniem to głupi pomysł, bo frytki z ptasią kupą nie smakują rewelacyjnie) i... krew się burzy!
Mężczyźni wciągają brzuchy, kobiety poprawiają makijaż, choć czasami odwrotnie, każdy szuka partnera na całe życie, choćby tylko na chwilkę.
/str. 137/

I na pewno Autorka jest mistrzynią komedii kryminalnych z drugim dnem. Bo też nietrudno jest się domyślić, że Pewnej zimy nad morzem jest pięknie zawoalowaną ripostą na inną, wcześniej wydaną powieść.

Polecam gorąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj, ale nie obrażaj :-)