Nie przepadam za unowocześnianiem - tu mam na myśli scenografię i kostiumy - spektakli zarówno teatralnych jak i muzycznych. Ale, co tam. To przecież Verdi! To jedna z moich ulubionych oper: La Traviata!
Tym razem z Glyndebourne zagrała London Philharmonic Orchestra pod batutą Marka Eldera.
Rolę kurtyzany Violetty Valery objęła przecudnym sopranem Venera Gimadieva, jej kochanka Alfreda Germont przedstawił wspaniałym tenorem Michael Fabiano.
Ta opera z 1853 roku oparta jest na Damie kameliowej Alexandra Duma (syna). Akcja rozgrywa się gdzieś pod Paryżem w drugiej połowie XIX wieku.
La Traviata to trzecia opera po Rigoletto i Trubadur z cyklu Trilogia popolare.
Mnie zawsze ujmuje cudowna muzyka tak pięknie oddająca charaktery bohaterów tego dramatu. A szczególnie pierwszy akt jest dla mnie najpiękniejszy.
Warto zwrócić uwagę na niebanalne libretto, które to La Traviata zawdzięcza oczywiście Dumas'owi.
To w pierwszym akcie możemy usłyszeć Libiamo...
...Mniej znaną arię Follie! Follie! Delivio vono questo! Tu w wykonaniu Mirelli Freni...
... I na koniec jeszcze Maria Callas i Sempre libera...
Uczta dla duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj, ale nie obrażaj :-)