poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Czytaj, czytaj, czytaj: #99 "Najlepszy powód, by żyć" Augusta Docher - recenzja przedpremierowa

Premiera najnowszej powieści Augusty Docher Najlepszy powód, by żyć zaplanowana jest na 27 września.


Najlepszy powód, by żyć to powieść z gatunku New Adult.

Szesnastoletnia Dominika ulega wypadkowi. Przez pomyłkę. Jej ciało jest w pięćdziesięciu procentach poparzone. Rozpoczyna się walka o życie. Jej walka, walka lekarzy i jej najbliższych.

Życie "tu i teraz" jest całkiem odmienne od tego, które toczyło się "tam i kiedyś". Inne, ale czy gorsze? Nie wiem, co tworzy nasze życie, ale jeśli to ludzie nas otaczający, to tu jest lepiej mimo cierpienia, bólu i wciąż pojawiających się nowych wyzwań. Przypomina mi się film "Skazani na Shawshank" i jeden z bohaterów, który popełnia samobójstwo kilka dni po opuszczeniu więzienia. Teraz go rozumiem. Nie potrafił żyć poza murami, a ja chyba też nie potrafię wrócić do "tam i kiedyś". Nic mnie nie kusi.
/str. 74/

Powieść podzielona jest rozdziałami na Przedtem i Teraz. Dwoje narratorów pozwala na dogłębniejsze przyjrzenie się bohaterom, ich odczuciom, przeżyciom i przemyśleniom.

Autorka niezwykle sumiennie przygotowała się do podjęcia tak trudnego problemu poruszanego w powieści. Poczynając od nazewnictwa medycznego, poprzez odczucia fizyczne, opcje leczenia, możliwe powikłania, rehabilitację, a skończywszy na aspekcie psychologicznym - uczuciach, jakie towarzyszyły podczas i po wypadku oraz wszelkich stanach emocjonalnych.

To nie jest zwykła powieść o miłości, chociaż jej siła odgrywa tutaj ogromną rolę. Tym bardziej, że miłość u Augusty Docher ma różne oblicza. To opowieść przede wszystkim o próbie pogodzenia się z nowymi okolicznościami, w jakich przyszło żyć bohaterce, to opowieść o akceptacji, o wybaczaniu i o zaufaniu.

Najlepszy powód, by żyć napisana jest prostym językiem. Czasem ironicznym, czasem nostalgicznym a czasem również i brutalnym. Próżno by szukać tutaj wymyślnych czy finezyjnych opisów sytuacyjnych. Akcja toczy się stałym, szybkim tempem.  Nie ma czasu na zniechęcenie czy nudę.

Polecam tę powieść nie tylko starszej młodzieży, ale również wszystkim dorosłym.

A za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.


Przydatne linki:
http://www.empik.com/najlepszy-powod-by-zyc-docher-augusta,p1147394450,ksiazka-p


sobota, 26 sierpnia 2017

Czytaj, czytaj, czytaj: #98 "Niewyznane grzechy siostry Juany" Kyra Galvan

Niewyznane grzechy siostry Juany to debiut meksykańskiej poetki Kyry Galvan.


Duma narodowa i ogromny autorytet w Meksyku: siostra Juana inés de la Cruz, zakonnica profeska i klauzurowa z Klasztoru Świętej Pauli Zakonu Świętego Hieronima. Poetka, pisarka, malarka, kompozytorka. Jak na XVII wiek, kobieta niezwykle wykształcona. Studiowała bowiem gramatykę, retorykę, medycynę i anatomię.
Jej siostrzenica Isabel María de San José w swoich dziennikach spisywała losy ciotki, słuchając jej opowieści, siedząc nocami w klasztornej celi.
Na manuskrypty natrafia, jak się potem okaże, nie całkiem przypadkowo, Laura Ulloa, która w Generalnym Archiwum Indii Zachodnich w Sewilli przygotowuje materiały do pracy doktorskiej.

Prowadzona dwutorowo opowieść oprowadza nas po siedemnastowiecznym mieście Meksyku, odzierając go ze wszelkich złudzeń.

Jest tu bogactwo i bieda, szara rzeczywistość i bajkowy dobrobyt, miłość i nienawiść, zawiść i zazdrość.

Miłość robi uniki. Omija nas raz i drugi. Chowa się pod rozmaitymi maskami, a im więcej jej szukamy, tym więcej podbija swą wartość. Gdy jesteśmy młodzi, płacimy wielką cenę, albowiem wierzymy, że miłość uczyni nas szczęśliwymi. Ale w wieku dojrzałym, kiedy przeżyliśmy już wystarczająco dużo, by patrzeć na wszystko spokojniej i bez emocji, odkrywamy, że miłość jest tak inna, iż przeliczać ją trzeba na chwile, minuty i potrzeba łutu szczęścia, by można nią było wypełnić godziny, wszystko inne nie jest miłością.

Wciągnęła mnie ta opowieść niezwykle. Jest i romantyzm i erotyzm, ale i jest wątek kryminalny. To powieść i historyczna i współczesna, obyczajowa. Jest tu mnóstwo zagadek, niedopowiedzeń i tajemnic.

Ta książka jest niezwykła. Gorąco ją polecam.



wtorek, 22 sierpnia 2017

niedziela, 20 sierpnia 2017

Top fo the Top Festival Sopot 2017 - po dwóch dniach

Po dwóch latach powrócił Top of the Top Festival Sopot 2017.


Dzień pierwszy (piątek, 18 sierpnia) upłynął pod znakiem piosenek o miłości. I przyznam szczerze, że podobał mi się ten wieczór.

Prowadzący ten wieczór - Magda Mołek i Oliwier Janiak - w sposób nienarzucający prezentowali wykonawców. Piękni i z ogromną klasą.

Dziewiętnastu wykonawców wykonało po dwa utwory.

I tak, koncert rozpoczął Feel piosenką Jest już ciemno.
Natalia Schroeder nie zrobiła na publiczności specjalnie ogromnego wrażenia.
Kasia Stankiewicz... Słychać jej prawie nie było, a jeśli już, to widać, że się biedna męczyła, była jakby poza dźwiękiem. Za to było widać jej piękne nogi.
Oddział Zamknięty porwał publiczność Andzią.

Potem była pierwsza z trzech króciutkich, bo tylko piętnastominutowych przerw.

A po przerwie na scenie pojawił się Michał Szpak, który skradł cały show tego wieczoru. Perfekcyjnie, bezbłędnie wykonał swój wielki przebój  Color of Your Life.
Kasia Kowalska przypomniała Antidotum i To co dobre. Beznamiętnie i z bardzo smutną miną. Ale bezbłędnie.
Margaret... No, co ja zrobię, że lubię tę dziewczynę. Ma swój niepowtarzalny styl. I mimo, że jak na warunki festiwalowe, zbyt długo zajęła publiczność swoimi wynurzeniami, co pozostawiło niesmak, to jednak wypadła nie najgorzej pośród całej plejady gwiazd tego wieczoru.
Andrzej Krzywy z De Mono przypomniał dwa świetne przeboje Moje miasto i Kochać inaczej.

I znów przerwa.

A po reklamach pojawiło się największe rozczarowanie, które miało być "gwoździem programu": Edyta Górniak. Odśpiewała dwa covery: Wicked game i Without you.
I tu muszę wtrącić parę słów co do drugiego utworu. Słynną piosenkę o miłości utraconej śpiewało wykonawców wielu.
Without you jest utworem brytyjskiej grupy rockowej Badfinger, my znamy jednak ją przede wszystkim  z wykonania Harry'ego Nilsona.




Śpiewała ją również Mariah Carey.
Uwielbiam ten utwór, mam do niego ogromny sentyment.
To, co zrobiła z nim Edyta Górniak, to po prostu wstyd. Ponoć było to jej pierwsze, publiczne wykonanie. I mam nadzieję, że ostatnie.

Potem było już tylko lepiej.
Pectus rozmarzył Sopot swoim przebojem To, co chciałbym ci dać. A potem Barceloną przypomniał o czwartkowej tragedii.
Agnieszka Chylińska, jak za dawnych lat, baaardzo rockowa w wyglądzie i w brzmieniu zaśpiewała Królową łez i Winną.
Kancelarya przypomniał Zabiorę cię tam, Gabriel Fleszar - Kroplą deszczu zakończył drugą część koncertu.

Trzecia część brzmiała bardzo poprawnie, choć nie było specjalnych porywów serca.
Wystąpili Bracia, Farba, LemON, wiecznie młoda Izabela Trojanowska, Mariusz Totoszko, Kuba Molęda oraz Rafał Brzozowski - ta muzyka była przeznaczona dla młodszych semestrów, wyznania miłosne w tym wykonaniu, nie przekonały mnie (oprócz oczywiście Trojanowskiej i Brzozowskiego) :-)

Dzień drugi (sobota, 19 sierpnia):

Ten wieczór minął pod znakiem "dance... Morze przebojów".

Prowadzący Gabi Drzewiecka i Filip Chajzer byli, moim skromnym zdaniem, największym nieporozumieniem tego wieczoru. Tanie, nie na miejscu, dowcipy, sztuczne dialogi. Ale, co kto lubi...

Rey Ceballo i Mariusz Totoszko rozpoczęli wielkim przebojem tegorocznego lata Despacito. Ale brzmieli nijak. Nie porwali do tańca publiczności.
Kombi i Słodkiego, miłego życia rozhuśtali widownię.
Natalia Nykiel wystąpiła w kurtce pomocy drogowej (chyba). O jej głosie i wykonaniu wolę nie pisać.
A potem była cudna Ania Wyszkoni. Miło było popatrzeć i posłuchać.
Humor od razu zepsuła mi Alicja Ruchała w skrzydłach anioła. Brrrr....

Nastąpiła zbawienna przerwa i zaczęłam się zastanawiać, czy kontynuować oglądanie tego "przedstawienia". Bo co może mnie jeszcze miłego zaskoczyć?
Kayah? Banda i Wanda - swoją drogą, ciekawe jak się trzyma? Blue Cafe - najwyżej dłuższymi nogami?

Odczekałam piętnastominutowe reklamy i na ekranie pojawił się Mr. Zoob ze starym, z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, przebojem Kawałek podłogi.
No, to jeszcze obejrzę trochę...

Blue Cafe. Trzy piosenki: Do nieba, Zapamiętaj i Buena. Przy czym pierwszą jednak wolę zdecydowanie w wykonaniu Tatiany Okupnik. Bo niestety, Dominika Gawęda ma piękne nogi, ale z głosem już nie jest tak pięknie.

To jeszcze kawałek...

Agustin Egurola próbuje nauczyć widownię tańca. Może przeżyję. :-)

Andrzej Piaseczny znów rozkołysał widownię balladą Chodź, przytul, przebacz.

Przekonałam się, że Wanda Kwietniewska z zespołu Banda i Wanda wygląda po prostu świetnie. Ząb czasu jej nie rusza. :-)

A potem było reggae. Mesajah i utwór Wolne.

Po kolejnej przerwie na scenie pojawiła się Kayah. Fajna kreacja i śpiew, w który widać, że piosenkarka wkłada dużo serca. Brawo!
I to niewątpliwie Kayah była gwiazdą tego wieczoru. :-)

Nastrój pogorszył mi się od razu, kiedy zobaczyłam Cleo. Nie ta klasa, nie ten głos, nie ten temperament.
I już zdecydowanie nie było tak pięknie. Po Cleo wystąpił Mandee z Marią Mathea.
Zasnęliście kiedyś na koncercie?
Nawet Egurola nie poprawił mi nastroju, kiedy znów próbował nauczyć widownię tańczyć.
Potem była znów smutna Kasia Kowalska. A miało być tanecznie, czy mi się tylko tak wydawało?

Nie, nie mogłam patrzeć więcej na grubego, krótkonogiego Egurolę.
Wyłączyłam tv.

Dzisiaj, w niedzielę wieczorem - trzecia, ostatnia część festiwalu - kabarety. Niestety, nie będzie transmisji w tv. A szkoda, bo zapowiada się dobra zabawa. Wystąpią Piotr Bałtroczyk, Kabaret Ani Mru-Mru, Kabaret Młodych Panów, Cezary Pazura, Kabaret Smile, Marcin Daniec, Rudi Schubert, Kabaret Łowcy B i Grzegorz Halama.



wtorek, 1 sierpnia 2017