środa, 18 maja 2016

Czytaj, czytaj, czytaj: #56 "Wrocławska Madonna" Jolanta Maria Kaleta

Pierwszy raz zdarza mi się, abym miała problem z ocenieniem książki.




Słowo o Autorce:

Jolanta Maria Kaleta jest z wykształcenia historykiem i politologiem. Wrocławianka. Była nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie. Uwielbia Sudety. Żona, matka.

Wrocławska Madonna jest kolejną, czwartą powieścią Autorki.

Inspiracją do napisania powieści stało się zagadkowe, nagłośnione w 1961 roku, zniknięcie z kaplicy Arcybiskupa Wrocławskiego na Ostrowie Tumskim, cennego obrazu Łukasza Cranacha Młodszego "Madonna Pod Jodłami", zwanego "Wrocławską Madonną". Przez dziesięciolecia wydawało się, że jest on dla Polski bezpowrotnie stracony.

Fabuła tej powieści oparta jest na historii, ale jak zastrzega sama Autorka: Wszystkie osoby i wydarzenia nie miały miejsca w rzeczywistości w kształcie przedstawionym w tej powieści.

Wrocławski historyk sztuki Marek Wolski zmienia tożsamość i wyrusza, na prośbę Kurii Arcybiskupiej we Wrocławiu, na poszukiwania zaginionego obrazu. Wędrówkę rozpoczyna w byłym NRD, przez Drezno jedzie do Wiednia aby wrócić z powrotem do Polski. Agenci służb specjalnych depczą mu po piętach. Akcja toczy się tempem umiarkowanym, są szantaże, jest morderstwo, jest też i romans. 

Oprócz pewnej nieścisłości w fabule, której niestety nie mogę wyjawić, bo byłby to spoiler, ta powieść kryminalna jest naprawdę dobra.

Wszystko byłoby pięknie gdyby nie redakcja książki.
Ta pozostawia wiele do życzenia.

Mnóstwo powtórzeń, błędów przede wszystkim interpunkcyjnych, błędów stylistycznych, nawet błędów ortograficznych: Majchrzak w czarnej sportowej kurtce i wełnianej czapce na głowie siedział za kierownicą skradzionego Audii /.../ (str. 27).

Tekst roi się od błędów nazw własnych: przekręcone nazwy miast, choćby: Drashofen zamiast Drasenhofen (str. 166, 9 wiersz od góry) jak również w różnych kombinacjach napisana nazwa popularnego bazaru w Wiedniu (Naschmarkt). 

Szkoda. Bo to niechlujstwo sprawia, że ciężko się czyta naprawdę dobrą powieść. Szczególnie mnóstwo "powtykanych" przecinków utrudnia zrozumienie tekstu.

I nie wiem, czy mogę Wam polecić tę książkę.





2 komentarze:

  1. Zwykle po korekcie redakcyjnej, autor ma wgląd we wszystkie poprawki i decyduje o nich. No i co? Nie miała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Może Autorka ma aż tak ogromne zaufanie do wydawcy, że nie zajrzała.

      Usuń

Komentuj, ale nie obrażaj :-)