Po trylogii "rozlewiskowej" wiedziałam, że biorąc do ręki Zwyczajnego faceta nie zawiodę się.
Czasem kopnięcie losu przynosi nam wyzwolenie...
Pozbawiony pracy Wiesiek dowiaduje się od swego kumpla, że jest dobra
praca, ale daleko poza domem. Przyjmuje ją z wątpliwościami i nadzieją,
zresztą skorzystałby z każdej szansy, byle przerwać poniżający stan
pałętania się po domu, bycia utrzymankiem własnej żony. Silne i
prawdziwe męskie przyjaźnie pozwalają mu z humorem i dystansem przeżywać
życiowe porażki i uwierzyć, że trzeba iść naprzód i poszukiwać sensu
życia, nawet gdy wszystko jest przeciw i ma się ponad pięćdziesiąt lat.
Los bywa szczodry... W jesiennych barwach Mazur oraz w zimowym
krajobrazie Finlandii Wiesiek odnajduje nieznane mu dotąd znaczenie
miłości - dojrzałej i mądrej - i kobietę, której tak długo szukał.
Małgorzata Kalicińska zachwyciła mnie przede wszystkim stylem. Narratorem powieści jest Wiesiek, facet z krwi i kości. Nierzadko miałam wrażenie, że autorem jest mężczyzna. To przecież niemożliwe, aby kobieta pisała jak facet...
Wiesiek opowiada o swoich bardzo trudnych relacjach z żoną. Autorka w swojej powieści porusza bardzo wrażliwy temat przemocy psychicznej w domu. Przemocy ze strony kobiety. Aśka jest po prostu: awanturnicą.
Kilkakrotnie miałam ochotę rzucić książkę w kąt. Ze złości na... Oczywiście nie zrobiłam tego.
Książkę polecam wszystkim. I uprzedzam: tu trzeba mieć "stalowe nerwy", ale naprawdę warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj, ale nie obrażaj :-)