Ostatni list jest najnowszą powieścią Marii Ulatowskiej.
Z twórczością Pani Marii Ulatowskiej do tej pory nie miałam okazji się zapoznać. Maria Ulatowska - warszawianka lubiąca życie na łonie przyrody. Swoją pierwszą powieść - Sosnowe dziedzictwo - napisała będąc na emeryturze. Majka Czerska podobno ma męski charakter. A raczej męskie podejście do
życia. Brać, wycisnąć, zostawić. A co tam! Wiarołomna cyniczka,
egoistka, przewrotna... A może jednak marzycielka, wrażliwa, miła,
serdeczna i ciepła? Jaka jest naprawdę? A może - jak w życiu - trochę
taka, trochę inna... Czy zawsze życie musi być przyjemne? I czy
potrafimy sobie je ułożyć tak, jakbyśmy chcieli? Niektóre sprawy toczą
się same, rzekomo bez naszego udziału. Tylko - czy możemy trochę
zmieniać bieg rzeczy? Bohaterce tej powieści będzie dane to sprawdzić.
Po raz pierwszy zdarza mi się, że mam trudność z ocenieniem powieści. Dlaczego? Z jednej strony bohaterka, z którą mam, jak każda z nas, kobiet, zapewne wiele wspólnych cech, denerwuje mnie. Czy jej nie lubię? Tego nie mogę powiedzieć. Jest denerwująca ale i intrygująca. Najbardziej irytowała mnie jej niedojrzałość. Z drugiej zaś strony pięknie, wyraziście nakreślone postaci. Szczególnie Majka jest niezwykle ostro przedstawiona w tej naprawdę świetnie napisanej powieści.
Autorka pozostawia czytelnika bez odpowiedzi na kluczowe pytanie: czy można kochać dwóch mężczyzn naraz? Bo też odpowiedź jest trudna i niejednoznaczna.
To była książka, którą czytałam prawie pół roku...
Dziewczęta z Nowolipek i Rajska jabłoń Poli Gojawiczyńskiej, powieści - klasyki, czyli "must read". /Dziewczęta z Nowolipek/ Nowolipki, warszawska ulica biedy, to "mała ojczyzna" sześciu przyjaciółek. Pochodzą one z ubogich rodzin, w których tradycja, Kościół oraz przykładne życie są wartościami nadrzędnymi. Opowieść o ich powikłanych losach rozpoczyna się przed wybuchem I wojny światowej, a kończy w 1918 roku, u progu niepodległości Polski. Każda z dziewcząt marzy o wielkiej, romantycznej miłości, która odmieni ich życie. Poszukują jej w eleganckim świecie warszawskiego Śródmieścia. Nie spotykają tam jednak wymarzonych książąt z bajki, tylko oszustów i cynicznych uwodzicieli./.../
/Rajska jabłoń/ Dalsze losy Dziewcząt z Nowolipek, już nie naiwnych i wrażliwych nastolatek, lcz w pełni dojrzałych kobiet, pełnych goryczy spowodowanej zawiedzionymi uczuciami i utraconymi złudzeniami./.../
Bieda, nędza, zawiedzione miłości, zdradzone przyjaźnie, ubóstwo i całe pasmo nieszczęść i tragedii - to właśnie obie powieści.
Do tego styl, jakim napisane są Dziewczęta z Nowolipek i Rajska jabłoń, jest zawiły, mało czytelny. Dialogi pisane "ciągiem", mnie bardzo przeszkadzały, utrudniały czytanie.
Jeśli ktoś chce się poumartwiać wiedząc z góry, że "wszystko będzie źle" - polecam.
Kontytnuujemy tydzień z Colorful Media, w którym przedstawiam pięć Wydań Specjalnych English Matters. O Colorful Media pisałam w tym poście. Dzisiaj - piąty, ostatni z pięciu przedstawionych przeze mnie magazynów English Matters 17/2016 - Straight From The Blogs:
Kontynuujemy tydzień z Colorful Media, w którym przedstawiam pięć Wydań Specjalnych English Matters. O Colorfull Media pisałam w tym poście. Dzisiaj - czwarty z pięciu magazynów English Matters 16/2016 - Homointerneticus - The Digital Generation:
Wiele spodziewałam się przede wszystkim po koncercie zorganizowanym z okazji 120. rocznicy kinematografii, gdzie na opolskiej scenie amfiteatru miały rozbrzmiewać piosenki z polskich filmów. W nowych aranżacjach. Piękne panie i przystojni panowie - piosenkarze pojawili się w rozmaitych, nie zawsze "trafionych" kreacjach. Fałszom nie było końca. Szczególnie piosenki ze starych, przedwojennych filmów były "odśpiewane bez ducha". Jedynie Senior Cugowski, bez ciemnych okularów (!), ale jak zwykle z klasą, zaśpiewał piękną balladę z filmu Prawo i pięść, zatytułowaną Nim wstanie dzień, skomponowaną przez Krzysztofa Komedę (w filmie śpiewał ją Edmund Fetting).
To jeszcze słowo o "prowadzących": żenujący występ dwóch panów Antosiów (jak o sobie mówili): Antoni Królikowski i Antoni Pawlicki. Dowcip na bardzo niskim poziomie, sztuczne dialogi. Daleko im do prawdziwej konferansjerki (tak to się drzewiej nazywało). A Pan Lucjan Kydryński chyba się w grobie przewraca... Do trzeciej, ostatniej części pierwszego dnia Festiwalu nie doczekałam. Byłam po raz kolejny rozczarowana. Ostatni naprawdę świetny Festiwal w Opolu jaki pamiętam, to był jubileuszowy, pięćdziesiąty. Od tamtej pory, z roku na rok, jest coraz gorzej. Dzisiaj w programie Super Premiery i Super Jedynki. Ale ja chyba zrezygnuję z oglądania.